Coraz więcej osób skarży się na dolegliwości po spożyciu określonych produktów – bóle brzucha, wzdęcia, zmęczenie, bóle głowy czy wysypki. W odpowiedzi na te objawy rynek zalewają testy na nietolerancje pokarmowe, które obiecują szybkie i łatwe rozpoznanie problemu. Jednak nie wszystkie z tych testów są wiarygodne i nie wszystkie mają podstawy naukowe. Rozróżnienie między alergią, nietolerancją a nadwrażliwością pokarmową ma kluczowe znaczenie dla postawienia trafnej diagnozy. Warto wiedzieć, które testy warto wykonać, a które lepiej omijać.
Czym różni się alergia od nietolerancji i nadwrażliwości?
Alergia pokarmowa to reakcja układu immunologicznego na konkretny alergen – zwykle natychmiastowa i gwałtowna, często zagrażająca życiu (np. wstrząs anafilaktyczny po orzechach). Można ją potwierdzić testami skórnymi lub oznaczeniem przeciwciał IgE. Nietolerancja to z kolei nieimmunologiczna reakcja organizmu, np. brak enzymu laktazy w nietolerancji laktozy. Objawy pojawiają się z opóźnieniem i mają charakter głównie gastryczny.
Trzecia kategoria to nadwrażliwość pokarmowa, której mechanizm bywa niejasny i trudny do uchwycenia. Objawy są niespecyficzne – od zmęczenia po zmiany skórne – i mogą mieć związek z różnymi czynnikami (flora jelitowa, stres, zespół jelita drażliwego). Właśnie tu najczęściej szuka się odpowiedzi w testach IgG – kontrowersyjnych i często niewiarygodnych.
Testy IgG – popularne, ale wątpliwe klinicznie
Najczęściej oferowane testy na nietolerancje pokarmowe to badania poziomu przeciwciał IgG (lub IgG4) przeciwko różnym pokarmom. Zwykle dostępne są w formie paneli z kilkudziesięcioma produktami, a wyniki przedstawiają „nietolerowane” pokarmy do eliminacji. Problem w tym, że IgG świadczy nie o nietolerancji, lecz o… normalnym kontakcie z pokarmem i tolerancji immunologicznej. Obecność przeciwciał IgG jest fizjologiczną reakcją po spożyciu danego składnika.
Wiele towarzystw naukowych, w tym Polskie Towarzystwo Gastroenterologii czy Europejska Akademia Alergologii i Immunologii Klinicznej, odradza stosowanie testów IgG jako narzędzia diagnostycznego. Ich zastosowanie może prowadzić do bezpodstawnych eliminacji, niedoborów żywieniowych i niepotrzebnego stresu. Dlatego warto zachować ostrożność, nawet jeśli są reklamowane jako „nowoczesne” czy „kompleksowe”.
Nietolerancja laktozy i fruktozy – jak ją prawidłowo zdiagnozować?
Nietolerancje enzymatyczne, takie jak nietolerancja laktozy czy fruktozy, są dobrze poznane i możliwe do obiektywnego zdiagnozowania. Najczęściej stosuje się test wodorowy, który polega na pomiarze wodoru w wydychanym powietrzu po spożyciu danej substancji. Wzrost jego poziomu świadczy o fermentacji niestrawionego cukru przez bakterie jelitowe – co jest objawem nietolerancji.
Inną metodą bywa genotypowanie – np. badanie mutacji odpowiedzialnych za niedobór laktazy. W praktyce testy te mają dobrą wartość diagnostyczną i są uznane przez środowisko medyczne. Nietolerancję można też potwierdzić poprzez dietę eliminacyjno-prowokacyjną, prowadzoną pod okiem dietetyka lub gastroenterologa.
Kiedy testy mają sens? A kiedy lepiej ich nie robić?
Testy diagnostyczne mają sens wtedy, gdy są oparte na potwierdzonych mechanizmach i służą konkretnym objawom. W przypadku podejrzenia alergii – wykonuje się testy skórne, oznaczenia IgE, czasem prowokacje pokarmowe w warunkach szpitalnych. Nietolerancje enzymatyczne diagnozuje się testem wodorowym lub genetycznym. To są metody wiarygodne.
Testy IgG natomiast nie są zalecane w oficjalnych wytycznych i mogą wprowadzać pacjenta w błąd. Zamiast poprawy zdrowia mogą prowadzić do niepotrzebnych restrykcji i zaburzeń odżywiania. Jeśli objawy są niespecyficzne, warto rozpocząć od prowadzenia dziennika żywieniowego i konsultacji ze specjalistą – to bezpieczniejsze i skuteczniejsze niż zdanie się na wynik testu z laboratorium komercyjnego.
Podsumowanie
Nie każdy test na nietolerancje pokarmowe ma sens. Warto ufać tylko tym, które mają naukowe podstawy i są rekomendowane przez ekspertów – jak testy wodorowe czy diagnostyka alergii IgE-zależnej. Popularne testy IgG nie powinny być podstawą restrykcyjnych diet i podejmowania decyzji zdrowotnych. Zamiast tego lepiej postawić na rzetelną diagnostykę, konsultację z lekarzem i świadomą obserwację własnego organizmu. Zdrowie zaczyna się od wiedzy – a nie od kolorowego raportu z laboratorium.







Jerzy